niedziela, 1 czerwca 2014

Uczta



Tradycyjna uczta składała się z dwóch części. W pierwszej podawano różnorodne dania. Natomiast kolejny etap to miłe spotkanie przy winie. Podobnie jak w dzisiejszych czasach okazji do świętowania było mnóstwo. Przy stole gromadzili się przyjaciele, ale też wrogowie, aby zawrzeć sojusz. Gospodarz podejmujący takich gości chciał przyjąć ich jak najlepiej. Zachwycał gości przystawkami i daniami głównymi, przedstawianymi w imponujący sposób. Dlatego też gastronomię zaczęto traktować jako sztukę.

Według licznych opisów obiad rzymski był prawdziwą ucztą. Niemal każdy z nas wyobraża sobie Rzymian jako obżarciuchów. Jednak tak naprawdę cały dzień spędzali na pracy, a nie wcześniej niż wieczorem przystępowali do stołu. Pomimo tego, że cały dzień głodowali i mogliby zjeść po kilka porcji, nie było to niemożliwe. Każdy z nas narzeka w święta na przesyt, a jadać tak codziennie? Chyba nikt nie wytrzymałby takiego trybu życia. Krytyka każdej rzymskiej cena jako wystawnej uczty jest jak najbardziej błędna. To tak jakbyśmy każdy współczesny nam bankiet bądź wesele zaliczyli do podobnego rodzaju melanżu. Należy nadmienić, iż słynne uczty wcale nie były do siebie podobne. Nie bacząc na tę samą oprawę oraz ceremoniał widoczne są pewne różnice. Starożytni potrafili z cena urządzić prawdziwą pijatykę, ale też wytworną ucztę zawierającą w sobie elegancję i kulturę. Na porę konsumpcji wybierano późny wieczór, zimową porą było to około 8 godziny, natomiast latem około 9. Bywali również tacy, którzy stołowali się od południa, np. cesarze Neron i Witeliusz. Obiad kończył się w zależności od rozmachu, lecz codzienny trwał najpóźniej do nocy. Dobrym przykładem jest Pliniusz Starszy, który w lecie odchodził od stołu za dnia, natomiast w zimie przed 1. Natomiast obiad u Nerona kończył się o północy, a uczta Trymalchiona ciągnęła się aż do świtu. Nie możemy też zapominać o obiedzie ,,hulaków”, którzy swój obóz zwinęli o wschodzie słońca. Nie zważając na okoliczności, obiad zawsze odbywał się w tym samym pomieszczeniu[1]. Początkowo serwowano go w atrium, lecz po przebudowie domów zaczęto się stołować w triclinium[2]. Był to oddzielny pokój, który charakteryzował się tym, że był dwa razy dłuższy niż szerszy. Sama nazwa wywodzi się od łóżek (lectus), które mieściły trzech biesiadników (triclinia). Dzisiaj szczególną uwagę zwraca fakt, że jadano w pozycji półleżącej. Na sofach leżano na ukos, opierając się lewym łokciem o poduszkę. Natomiast nogi, uprzednio umyte przez niewolników, leżały wzdłuż sofy opadając na niższą część. Rzymianie nie używali krzeseł ani foteli, to godziło w ich uczucia. Wyrazem elegancji i wyższości społecznej było spożywanie leżąc na sofie. Natomiast siedzenie przy stole charakteryzowało kobiety, które dawniej siedziały obok stóp swoich mężczyzn. Uważano, że nie przystoi leżeć kobiecie przy posiłku, gdyż jest to wulgarna pozycja[3]. Jednak w późniejszych czasach płeć żeńska zajęła miejsce na sofie na równi z mężczyznami. Nie było podziału według płci, jadano obok siebie. Jedynie dzieci spożywały posiłki w pozycji siedzącej. Podczas obiadu przystawiano im ławkę nieopodal rodziców. Niewolnicy mogli tylko jadać w pozycji leżącej podczas specyficznych świąt - Saturnaliów. Rzymianie uznawali za pozbawionych honoru obywateli, którzy nie mogli jeść w pozycji leżącej. Wielkim bohaterem i wzorem jednocześnie był dla nich Katon z Utyki, który po przegranej bitwie z armią cezariańską złożył przysięgę, że będzie jadł siedząc tak długo, jak będzie trwać tyrania Cezara. Zazwyczaj na obiady zakładano tuniki ze specjalnego materiału, był to muślin, który doskonały był do wysokich temperatur podczas uczt. Zmieniano go kilkakrotnie podczas jednego wieczoru[4].

Nie od dziś wiadomo, że spora liczba obiadów była bardzo wystawna i obfita. Najczęściej obiad liczył w sobie 7 dań. Jak na dzisiejsze czasy jest to bardzo duża liczba. Pierwszym z nich była przekąska (gustatio), po czym trzy dania pierwsze, dwie pieczenie i deser (secundae mensae)[5]. Pierwszą przystawkę, jaką podawano to jajka. Stąd też powstało przysłowie od jajka do aż do jabłek (ab ovo usque ad mala). Każde danie miało swoją nazwę, najczęściej mówiono cena lub ferculum, natomiast każde kolejne prima, secunda. Najczęściej serwowano dania mięsne i rybne, dodatkiem były warzywa i sałata. Z kolei na hucznych przyjęciach podawano same wyszukane dania, m. in. małże, ostrygi, ślimaki[6]. Na ogół próbowano przekąsek, a później raczono się winem z miodem, mulsum. Potem przy obecności różnorodnych potraw wręczano ucztującym małe cieplutkie bułeczki oraz dolewano rozmaite wina do kielichów. Z reguły po obiedzie następowała specyficzna pijatyka, w której nie uczestniczyły kobiety.



[1] J. Carcopino, Życie codzienne w Rzymie w okresie rozkwitu cesarstwa, Warszawa 1966, s. 250-251.
[2] L. Winniczuk, Ludzie, zwyczaje i obyczaje starożytnej Grecji i Rzymu, Warszawa 2006, s. 318.
[3] Ibidem, s.327
[4] Carcopino, op. cit., s.252
[5] Ibidem, s. 254.
[6] Winniczuk, op. cit., s. 318.

0 komentarze:

Prześlij komentarz